Wprawdzie z dość dużą niepewnością i nieśmiałością ale chyba już czas to powiedzieć - wracam!
:) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :) :)
Wrócić próbowałam dość długo wiązało się to z ogromną porcją frustracji, łez i złości ale nie zapeszając chyba się udało.
No to jak to było?
Pierwszą próbę podjęłam prawie tydzień po kontuzji. Nie ważne, że ledwo byłam w stanie wcisnąć sprzęgło w aucie, uznałam że jestem w stanie kontrolować układ nogi i zrobię tak żeby nie bolało. Przebiegłam 100m wróciłam do domu, przełknęłam gorzką pigułę.
Kolejna próba po kolejnym tygodniu, pierwszy kilometr cudowny i nadzieja na to, że uda się 5. Drugi kilometr i doczołganie się do domu rycząc z bólu.
Znowu tydzień przerwy i kolejny zamach. 3km, patrząc na mój komentarz do tego treningu zdaje się, że również nie spełnił moich oczekiwań.
Wchodzimy w czerwiec i jeszcze dwa treningi po 3km. Niskie tempo wyplute płuca dramatyczny, dramat.
No i tutaj zaczyna się robić ciekawie 9/06 pierwsze 5km! Wprawdzie z czasem o którym nawet nie będę pisała ale 5km! Wtedy już wiedziałam że nie odpuszczę sobotnich zawodów. Kolejny trening 6km tempo znowu kijowe ale 6km.
I teraz sobota - zawody. Bałam się jak jasna cholera. Strasznie chciałam pobiec poniżej 7min z drugiej strony wiedziałam, że jeśli przesadzę to załatwię się na kolejne miesiące. Średni czas 6:32 min/km i meeeeegaaaaaa radocha.
Potem kolejna piątka z 6:31min/km i dzisiaj 6:20min/km (29s do życiówki)! Nie jest łatwo, to właściwie wyniki na skraju padnięcia ale znowu jestem w stanie je wykręcać!
We wtorek PGE i chcę zawalczyć o jakiś rekordzik zejście poniżej 31min byłoby idealne!
A więc wracam! Również wracam do dobrego jedzenia, wysypiania się, mniej papierosów i innych rzeczy, które nie poprawiają formy. Z bólem serca odpuszczam swój pierwszy półmaraton ale również mam pewnością, że w tym roku przebiegnę Nocną Ściemę! Mogę znowu napisać to czego tak dawno nie czułam: "jaram się, jaram się, jaram się!".