Etykiety

wtorek, 25 lipca 2017

Nie zawsze można wyjść?



Nie zawsze można wyjść? Jak to nie? Zawsze twierdziłam, że jeśli cokolwiek Ci nie pasuje, nie działa, ciach jeb drzwiami. Ba, patrząc na ludzi, którzy nie byli w stanie tego zrobić myślałam sobie mięczaki, oszukują siebie, ciągłe kompromisy, gdzie jest miejsce dla nich? Mówiłam im wprost.

Z moich spektakularnych wyjść możnaby kompilację stworzyć, trzy tomy napisać. Praca, nie zgadzam się z wizją inną niż moja, trach! Dom, spakowałam się z dnia na dzień, jeb! Małżeństwo, szus! Przyjaźń, nie będę sama walczyć, brzdęk! Miłość, to boli, trzy sekundy, siach! Możnaby wymieniać i wymieniać.

I wszystko fajnie ale jakiś czas temu usłyszałam jedno zdanie. Nie, nie był to żaden mentor, nie czytałam Herberta, nie objawił mi się Joda. Oglądałam Projekt Lady, który pasjami na zmianę z Żonami Hollywood i tam usłyszałam, że nie zawsze można wyjść, bo w końcu ten pociąg Cię rozjedzie.

Minął miesiąc, a ja ciągle męczę się z tą myślą. I jak odwrócę się i spojrzę wstecz, no to jakby rzeczywiście, widziałam tego pociąga. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek uznam, że to słabość była, nie siła. Pokłaniam się nad tą myślą coraz mocniej. 

Dla tych, którzy jeszcze z zamiłowaniem trzaskają drzwiami, prócz zalecenia kupna obrotowych, daję do przemyślenia, jak to jest z tym pociągiem i ile razy udało się go uniknąć o włos. A najważniejsze, ile razy jeszcze się uda. Ile jeszcze będziesz miał szczęścia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz