Etykiety

wtorek, 18 sierpnia 2015

Szama, szamie nierówna.

Obiecuję sobie i obiecuję, że w końcu w tym całym bieganiu znajdę chwilę na napisanie o jedzeniu. No i zbieram się i zbieram i zebrać nie mogę. Jakiś czas temu bardzo mocno dbałam o dietę ale nie dlatego żeby schudnąć tylko dlatego, żeby dobrze się czuć. Potem miałam chwilę przerwy. Jak to w życiu bywa wyrobić nowe nawyki nie jest łatwo (chociaż podobno 21 dni), do starych można wrócić bardzo szybko. W każdym razie ostatnio wróciłam do dobrego jedzenia z czego bardzo się cieszę. Tak więc jakie jest moje superfood?

1. Owsianka lub jogurt

W zależności od pogody na śniadanie owsianka albo jogurt z czymś dobrym. Latem chętnie się chłodzę jogurtem z miodem albo owocami. Czasami dorzucam płatki owsiane, otręby, suszoną morwę, jagody goi albo Inków.


Gdy jest chłodniej nie ma nic lepszego jak rozgrzewająca owsianka z rana. W ogóle rozpoczęcie dnia czymś ciepłym to świetny pomysł. No i z czym ta owsianka? Jak mnie fantazja poniesie: z jabłkami i cynamonem, z figami, masłem orzechowym i orzechami laskowymi, z bananem i gorzką czekoladą. Wariantów jest trylion. Chłodniejsze jesienne poranki wskazują na to, że już za chwilę w mojej kuchni rano będzie unosił się zapach cynamonu.


2. Zupy

No uwielbiam. W szczególności gdy robi się zimniej. Ale nie takie jak to często zdarza się  polskim domu tylko pełne smaku i treści. Zaczynając od mojej wersji barszczu ukraińskiego pożywnego i lekkiego z fasolą, mięsem, warzywami, po wszystkie możliwe kremy (z brokułów, kalafiora, cukinii, dyni i z czego jeszcze się da), po ukochaną kuchnię orientalną: pho bo, czy moja autorska zupa tajska, mmm… Wszędzie ładuję mnóstwo warzywa, dobrej jakości chudego mięsa, śmietanę zastępuję jogurtem, szukam składników wartościowych jak np. fasola, soba (makaron gryczany), nori do tego wzbogacam świeżymi ziołami i przyprawami;



 

3. Drób 

Białko, białko, białko. Oczywiście wszystko z głową łatwo przesadzić. Pomysłów znowu tysiąc: grillowana pierś z kurczaka z również grillowanymi cukinią i papryką (to moje ostatnie superfood, warzywa tanie jak barszcz i do tego za każdym razem wychodzi przepyszne!), hamburger z mielonym udźcem z indyka (ale nie gotowe mielone, kupuję udziec i mielę albo proszę o zmielenie w sklepie), czy nawet zwykła sałatka z kurczakiem.


4. Ryby

Wciąż ich za mało ale staram się sięgać coraz częściej. W pierwszej kolejności dorsz, bo chudy i dużo białka (np. w rewelacyjny curry rybnym, z pastą curry, prażoną gorczycą i tysiącem pysznych składników). Gdy mam mniej czasu pasta z makreli również fantastyczna;




5. Kasze

Mimo ogromnego uwielbienia dla ziemniaków, często sięgam po kasze. Jak je jeść? Na każdy sposób. Z mięsem, rybą, w zupie, w sałatce. Uwielbiam sałatkę z kaszą gryczaną, pieczonymi burakami, fetą, koperkiem i sosem na bazie musztardy. Rewelacyjnie łączy się też z miętą, szparagami i znowu z fetę. Myśleć, kombinować opcji jest wiele;



6. Warzywa 

Pod koniec listy nie dlatego, że mniej ważne tylko dlatego że oczywiste. Wszędzie gdzie się da wtykam, utykam, jem kilogramami;


7. Inne 

No dobrze nie zawsze tak pięknie i łatwo, czasem każdego na coś najdzie i język ucieka do…

Trzeba znowu kombinować zamiast moich ukochanych pierogów ruskich czy z kapustą, zamiana na pierogi z mąki pełnoziarnistej z boczniakami i sosem jogurtowo-tymiankowym. Zamiast zwykłej kanapki, kanapka z grillowanymi boczniakami, papryką, cebulą wszystko wcześniej marynowane w dobrej jakości oliwie, tymianku i innych super składnikach. Zamiast smażonych placków (jak ja uwielbiam!) pieczone. Zamiast zapiekanek w których zawsze mnóstwo tłuszczu np. faszerowane papryki. A jaki już nie można wytrzymać to do Krowarzywa nawegańskiego burgera. Cieciorex i warzywex wymiatają!




Opcji jest naprawdę mnóstwo, a zastępowanie produktów z czasem przychodzi z automatu.

Smaczek na koniec? Ostatni wynalazek to smoothie, które podobno działa cuda. Spala tłuszcz jak szalony, oczyszcza organizm, odżywia komórki, dodaje energii, przyspiesza metabolizm, czego chcieć więcej.
Ananas – mistrz w spalaniu tłuszczu. Zawiera unikatowe połączenie enzymów i kwasów owocowych, które rozbijają komórki tłuszczowe i tłumią apetyt;
Cytryna – oczyszcza, odkwasza, wymiata szkodliwe substancje, wspomaga trawienie, zawiera błonnik pektynowy (to taka miotełka dla jelit), zmniejsza wydzielanie insuliny (Pić codziennie rano wodę z cytryną!);
Imbir – przyspiesza metabolizm, rozgrzewa, przyspiesza spalanie tkanki tłuszczowej;
Len – osłania brzuch, daje poczucie sytości, pokrywa głód cukru, wspomaga spalanie tkanki tłuszczowej;
Szpinak – ma mało kalorii za to mnóstwo witamin i minerałów, pobudza metabolizm, odkwasza, dodaje energii.

No dobrze to teraz tak: wyciskamy sok z dwóch cytryn, ścieramy na tarce 1cm imbiru dodajemy 1 łyżkę lnu. Mieszamy odstawiamy na 10 min. W międzyczasie przygotowujemy 1 szklankę pokrojonego, świeżego ananasa, garść umytego szpinaku, ½ dojrzałego banana. Łączymy wszystkie składniki, miksujemy i pijemy codziennie. Cheers!