Przed nami ostatni dzień w Pekinie. Pakujemy się, ładnie ubieramy i idziemy posiedzieć chwilę dłużej przy śniadaniu. Następnie oddajemy bagaże do przechowania, ruszamy zwiedzać.
Pierwszy kierunek, to Świątynia Lamy zwana również Świątynią Harmonii i Pokoju (Yonghegong), jest to tybetański klasztor będący równocześnie największą buddyjską świątynią w Pekinie. Zwiedzając świątynię, przechodzimy przez 5 głównych pawilonów finalnie dochodząc do ogromnego, bo 18-metrowego posągu Buddy. Co ciekawe posąg jest wykonany z jednego kawałka drzewa sandałowego.
Świątynia nie jest dla nas zaskoczeniem, wszystkie dotychczas zwiedzane, to niesamowita ferie kolorów, jaskrawej czerwieni, złotych zdobień, ogromnej ilości posążków i ozdób, jednak to co nadaje temu miejscu magii, to wszędzie obecny dym oraz zapach kadzideł. Przy wejściu otrzymujemy garść kadzideł, a po chwili widzimy modlących, trzymających w dłoniach rozpalone kadzidła.
Aby dostać się do Świątyni Łamy, musicie dojechać metrem do stacji Yonghegong, z kolei za bilet wstępu zapłacicie 25 juanów, czyli ok. 16 zł.
Kolejna atrakcja, to hutongi znajdujące się zaraz obok świątyni. Nie jestem w stanie zrozumieć skąd u mnie taka fascynacja hutongami, wydaje mi się, że ziarenko zostało zasiane opowieścią slumsach w książce "Shantaram", chociaż to coś zupełnie innego. Jeśli będę jeszcze w Chinach, to na pewno będę chciała mocniej zgłębić ten temat. Hutongi, to całe ulice, bądź place (kwadraty) z niską zabudową w której mieszkają najbiedniejsi. Hutongi różnią się od siebie, jedne są zadbane, do innych aż strach zajrzeć. Hutongi znajdziecie wszędzie, wygląda to tak jakby biedniejsza grupa ludzi postanowiła osadzić się w środku miasta. Tak więc obok hutongów spotkacie nowoczesne budynki albo właśnie najsłynniejsze atrakcje turystyczne, po prostu nagle po środku zwykłych dzielnic wyrastają hutongi. W małych domkach często nie ma dostępu do kanalizacji, czy ogrzewania. Mimo tego, są to małe miasteczka z toaletami publicznymi, sklepikami, czasami knajpami. Są też hutongi, które zamieniły się w atrakcje turystyczne, spotkacie tam zwiedzające tłumy, szukające lokalnych przysmaków. Temat zostawiam sobie do dalszego zgłębienia, zdecydowanie czuję że nie jest on jeszcze dla mnie wyczerpany. W szczególności interesuje mnie status prawny hutongów oraz ich przyszłość biorąc pod uwagę, że część z nich była ogrodzona banerami deweloperów, z których wynikało, że w tym miejscu ma powstać nowoczesne osiedle.
Nasz ostatni przystanek, to Pałac Letni oddalony ok. 20 km od Świątyni Lamy. Dojeżdżamy metrem, wysiadając na stacji Xiyuan. Pałac Letni, to przeogromny kompleks pałacowo-parkowy. Powierzchnia, to 70 tys. m2 na której znajduje się ponad 3 tys. obiektów otoczonych ogromną ilością ogrodów, altanek, zieleni. Po środku parku jest sztuczne jezioro Kunming nad którym góruje Wzgórze Długowieczności. Pałac ma za sobą bogatą historię upadków i świetności ale to nie na dzisiaj. Na pewno warto tam pojechać i dać sobie kilka godzin na spokojne spacerowanie i zwiedzanie.
W okolicach 18 wiemy, że musimy już uciekać. Chcieliśmy wpaść na koniec do fajnej knajpy na hot pot, jednak okazuje się, że jesteśmy w mocnym niedoczasie. Szybko jemy coś w pobliskiej galerii handlowej, wpadamy na chwilę do marketu, żeby kupić ostatnie jedzeniowe pamiątki. Pędzimy do hotelu po bagaże, później do metra, dojeżdżamy na Dongzhimen Station i przesiadamy się do pociągu Airport Express, który dowozi nas bezpośrednio na lotnisko. Nasz samolot startuje o 02:40, po drodze lądujemy w Kijowie, a później lecimy już bezpośrednio do Warszawy, w której mamy być o 10. Podróż powrotna łącznie z dojechaniem na lotnisko, zajmuje nam ok. 20h.
I tak kończy się ta piękna przygoda.