Plan na dzisiaj, to nic nie robić, odpocząć. Zaczynamy leniwym śniadaniem, oglądamy widoki z tarasu, chłodzimy się w basenie.
Wytrzymujemy do 13, bo chyba tak całkowicie robić nic nie potrafimy. Wsiadamy na skuter, jedziemy obejrzeć wioskę, w ten sposób trafiamy na Lipah Beach.
Okazuje się, że jest to jedno z najpiękniejszych miejsc do snurkowania w tym regionie Bali. Siadamy przy barze i wracamy do naszego nic nierobienia.
Pijemy drinki, próbujemy lokalnych specjałów, pływamy. Jesteśmy. I rzeczywiście chociaż sama plaża może nie zachwycać, to podwodne życie zapiera dech w piersi. Nadmuchane rybki w kropki, malutkie, chabrowe fluorescencyjne, wszystkie możliwe barwy, kształty i rozmiary. Można godzinami nie wychodzić z wody.
Gdy już się tym wszystkim nasyciliśmy, postanowiliśmy zobaczyć Lahangan Sweet. Jest to piękne miejsce z kładką na drzewie, z którego można podziwiać zachód słońca. Takich spotów na Bali jest sporo ale nikt nie chce się dzielić ich lokalizacją, żeby to jedno, zachwycające, unikatowe zdjęcie było tylko jego. Najczęściej lokalizację takich miejsc można poznać kupując e-booki od "specjalistów" danego miejsca. Bali jest specyficzne, a w ostatnich latach stało się specyficzne jeszcze bardziej. Duża ilość turystów robi swoje, a prawa do miejsc roszczą sobie Ci, którzy skierowali swoje drogi w stronę Bali wcześniej.
Droga dojazdowa do Lahangan Sweet jest niesamowita. Mijamy lokalne wioski, wszystko znajduje się na przepięknie porośniętym terenie, gdzie dżungla przecinana jest polami ryżowymi. Jednak do celu nie udaje nam się dotrzeć. Na początku walczymy ze żwirem i nierównościami, później nawierzchnia jest łatwiejsza ale podjazd robi się na tyle stromy, że nasz skuter nie daje rady podjechać. Od celu dzieli nas kilka kilometrów więc rezygnujemy z podchodzenia. Odpuszczamy i to też jest fajne, że potrafimy. Niezależnie od efektu sama droga do Lahangan Sweet jest warta przejechania aby zobaczyć prawdziwe balijskie wioski i przepiękną, otaczającą je zieleń.
Wracając siadamy w tej samej knajpie co wczoraj, oglądając z tarasu zachód słońca.
Dzisiaj już nic więcej się wydarzy. Po powrocie do hotelu leżymy na leżakach nad basenem, oglądamy niebo, patrzymy jak zbiera się burza, a gdy deszcz zaczyna padać, nasłuchujemy jego dźwięków z domku, który przestaje się trząść dopiero nad ranem, gdy burza i ulewa ustępują.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz