Jak dobrze wyspać się w czystej pościeli i wygodnym łóżku. Mimo tego, że siedzieliśmy do późnej nocy próbując opowiedzieć sobie o ostatnich dwóch tygodniach i zaplanować koleje dni, budzę się super wypoczęta.
Przede mną kolejna niespodzianka - śniadanie w hotelowej restauracji. Rozumiecie, nie muszę jeść starego chleba, ze starym żółtym serem, który przypomina już topiony, nie muszę jeść zupki chińskiej dwa razy dziennie, tylko idziemy do super restauracji na śniadanie. A śniadania tutaj są naprawdę genialne.
To co przykuwa moją uwagę, to przede wszystkim mała ilość jedzenia wyłożonego na stanowiskach. Jest przeogromna różnorodność, jednak wszystkiego jest tylko po kilka sztuk. I to jest genialne! Nic się nie marnuje, gdy tacka jest pusta, obsługa dokłada kolejne porcje. Na prawdę jestem tym zachwycona, to jest tak inne niż nasz europejski standard marnowania przeogromnej ilości jedzenia. Kolejny zachwyt to zupa. Przemiły Pan nalewa zupę do której dobierasz sobie składniki: makaron lub pierożki, można też dorzucić pak choi, którego wielkim fanem jest Maciek, chili, dymkę, same pyszności.
Przepyszne herbaty ale takieeeee, że aż szkoda pić kawę. Są też dziwnostki jak stuletnie jajo, czyli jajko ugotowane na twardo, zakonserwowane, przechowywane od kilku tygodniu do kilku miesięcy. Jedzenie jest obłędne!
Po śniadaniu ruszamy na zwiedzanie. Dzisiejszy cel, to przede wszystkim Zakazane Miasto. Maciek kupił wcześniej bilety, więc musimy pojawić się przy bramkach wejściowych o określonej godzinie. Co ciekawe wstęp do Zakazanego Miasta jest limitowany, dziennie może odwiedzić je 80 tys. osób (czytałam, że w czasie po-pocovidowym, limit został obniżony do 5 tys. osób) więc wcześniejsza rezerwacja biletu jest super pomysłem. Naprawdę jestem w stanie uwierzyć, że przez Zakazane Miasto, jest w stanie przejść tyle turystów dziennie. Bilet rezerwowaliśmy przez GenYourGuide, koszt to 56 zł za osobę.
Zwiedzania nie mogę się doczekać. Przede wszystkim Zakazane Miasto znajduje się w samym centrum Pekinu i jest to dawny pałac cesarski z czasów dynastii Ming i Qing. Pałac przez długi czas był dostępny tylko dla nielicznej grupy Chińczyków. Obok ciekawości którą budził, wzbudzał tez duży respekt. Tajemnica Zakazanego Miasta była budowana przez 500 lat, a każdy zwykły Chińczyk, który chciał ją poznać kończył nie najlepiej. Zakazane Miasto, to aż 32 hektary i 980 obiektów. To co jest niesamowicie ciekawe, to koncepcja samej budowy, czyli budynki stojące na osi północ - południe z zachowaniem zasad feng shui, ponadto każdy element pałacu ma przypisane znaczenie symboliczne. Więcej nie będę pisała, Zakazane Miasto zdecydowanie robi wrażenie i absolutnie w tym momencie polecam włączyć "Ostatniego Cesarza". :)
Dojeżdżamy metrem, wysiadając przy placu Tiananmen i trochę się gubimy. Najpierw widzimy przeogromną kolejkę, no ale skoro mamy bilety, to nie będziemy w niej stawać. Biegamy, częścią podziemną i naziemną, nie możemy znaleźć wejścia, a czas mija. Boimy się, że nie zdążymy na 11 i bilety przepadną. Spóźnieni 20 minut znajdujemy właściwe bramki (o czym jeszcze nie wiemy), skanujemy paszporty, nikt nie prosi o bilet, co budzi nasze zdziwienie, mimo tego lecimy dalej. W którymś momencie zatrzymujemy się, stwierdzając że przecież już jesteśmy w Zakazanym Mieście. Jesteśmy my i pozostałe 80 tys. turystów.
Gdy wspominamy tę wycieczkę, Maciek od razu mówi o przeogromnym tłumie, ja tak tego nie zapamiętałam, dopiero zauważam po zdjęciach. Tłum i smog. Warto przygotować się na przeogromną liczbę zwiedzających, w szczególności Chińczyków, przyjeżdżających z całego kraju. Jeszcze nie przywykliśmy do ich języka, więc wszystko wydaje się bardzo głośne i świdrujące uszy.
Obydwoje jesteśmy raczej "szybkimi" turystami, nie potrzebujemy kontemplować przez 30 minut nad wazą. Mimo to, w Zakazanym Mieście spędzamy 2,5 godziny, a uwierzcie mamy ekspresowe tempo. Jeśli macie więcej czasu, spokojnie możecie szwędać się przez cały dzień. A gdyby w Waszych głowach pojawiły się wątpliwości, czy jest to obowiązkowa pozycja na turystycznej mapie Pekinu, to ich nie miejcie. Tak, to jest to obowiązkowy punkt. :)