Ruszam z zamiarem ogromnego zwiedzania, do końca nie wiem czego i gdzie, a do tego jak kupić bilety ale czytałam, że koniecznie trzeba zobaczyć Zbrojownię. Znalazłam na mapie ticket office, akurat w ogrodach Aleksandrowskich, które wczoraj poznałam, zachęcona tym, że mniej więcej wiem gdzie powinnam iść - ruszam.
Ceny o których czytałam, to 700 rubli za wejście do Zbrojowni i 500 rubli za coś tam innego, uzbrojona w tę wiedzę nabieram jeszcze więcej pewności, jeśli nie zrozumiem co jest napisane w ticket office, to przynajmniej rozpoznam po cenach. Wchodzę, a tam ceny 1000 i 700 rubli. No to już teraz nie wiem, czy to jest miejsce w którym powinnam kupić bilety na których mi zależy. Wprawdzie kolejki do kas rosną z każdą minutą, więc mogę przypuszczać, że to to ale nie jestem przekonana.
Postanawiam pójść na plac Czerwony i tam zbadać, czy nie ma jakiegoś dodatkowego ticket office. Nie wiem wydaje mi się, że wejście na Kreml, to może od tamtej strony? Okazuje się, że to jednak zły kierunek i powinnam wrócić.
W międzyczasie zaczepiam żołnierza, żeby czegokolwiek się dowiedzieć, nie wiem w jakim języku rozmawiamy, ciężko się dogadać. Pytam jeszcze jak mogę dotrzeć do Mauzoleum Lenina, niestety okazuje się, że jest zamknięte. :( Przed sezonem prowadzą prace konserwacyjne.
Jeeeeżżżżżuuuu ale mnie kusi, żeby puścić jakiś żarcik na temat konserwacji Lenina. Ale wiecie taki w stylu wujka z wąsem, który siedzi przy imieninowym stole, opowiada żart a potem sam się z niego zaśmiewa w niebogłosy: "Kasia, rozumiesz, konserwacja, Lenina, buahahaha". Ja to w ogóle chyba czasem jestem takim wujkiem. Oszczędzę sobie i Wam. No ale smuteczek wielki bo bardzo chciałam tam pójść i zobaczyć.
No dobra, pozostaje mi wrócić do ticket office w ogrodach Aleksandrowskich ale wcześniej muszę skorzystać z toalety. I teraz uwaga, ciekawostka.
Wokół Kremla jest super sieć toalet, jest czysto, jest za darmo, nie trzeba łazić po knajpach i się prosić. Wielkie propsy. A obok ciekawostki, anegdota również z toaletą związana. Idę, a właściwie to już podbiegam to jednego z kibelków, no coś nie oszacowałam czasu. Wbiegam, a tam bramki takie jak na lotnisku. Specjalnie się nie dziwię bo tutaj takie bramki są wszędzie, na wejściu do metra, do centrum handlowego, no wszędzie. Kładę plecak do prześwietlenia, a przypomnę że moje gałki oczne zaczynają zabarwiać się już na żółto. W tym momencie podchodzi do mnie żołnierz z kałachem, łapie pod ramię i wyprowadza - no pięknie. Nie wiem o co chodzi, po chwili zaczyna się śmiać, że to nie jest tojlet tylko wejście na Kreml dla pracowników/urzędników. Pokazuje mi gdzie mam iść. Uff, zdążyłam.
To tyle z kibelkowych historii, wracam do ticket office. No i znowu po drodze coś mnie zatrzymuje. Trafiam akurat na zmianę warty na Grobie Nieznanego Żołnierza. Jejku, jakie to niesamowite, nasza warszawska zmiana warty to pikuś przy tym. Jakie, to jest piękne, to spektakl cały, jak oni idą, jak podnoszą proste nogi na wysokość bioder. No po prostu jak indory tańczące przed walką. W sumie to nie wiem czy indory tańczą i walczę ale gdyby to robiły, to tak by to wyglądało. Niesamowite!
Dobra idę do tego ticket office, a tam kolejka jak jasna cholera. Zrobiła się już 15 i nie wiem czy zdążę wejść i wszystko zobaczyć, bilety sprzedają tylko do 16. Do tego wciąż nie wiem co wybrać czy Armoury Chamber za 1000 rubli, czy Architectural complex of the Cathedral Square. W sumie jak teraz to piszę, to jest raczej oczywiste co jest co, no ale wtedy nie było.
Kolejka coraz dłuższa i w tym momencie pojawia się moje wybawienie - automat z biletami. Podchodzę, ciach kupuję bilet, a że w automacie jedynie można było kupić Architectural complex..., to wybór dokonał się sam. Idę w ciemno w miejsce gdzie inni ludzie, pokazuję bilety i okazuje się że to to.
Wchodzę na Kreml i od razu jakiś żołnierz mnie wygwizduje, że w złą stronę idę. Nie wiem zachowuję się dzisiaj jakbym miała wylew w nocy. W każdym razie idę tam gdzie pokazuje.
Architectural complex, to kilka katedr i kościołów, z najważniejszych: The Assumption Cathedral, The Annunciation Cathedral wszystkie są przepiękne w środku. Do tego są jeszcze 3 katedry do których nie udało mi się wejść: Church of Laying Our Lady's Holy Robe, Faceted Chamber, Ivan the Great Bell-Tower. No i oczywiście dwie atrakcje, które znajdziecie w każdej relacji z Moskwy: Tsar-Bell, który nigdy nie zadzwonił i Tsar-Cannon.
No dobrze, czy warto? Te wszystkie kościoły i katedry na maksa mi się mylą, nie do końca wiem co jest co ale super było tam pójść i zobaczyć przede wszystkim Kreml od środka. Połazić trochę poza dookoła, zajrzeć dalej. Zobaczyć dużą siłownię na powietrzu i lądowisko dla helikopterów (to na pewno Putina). To też ciekawe, na Kreml ciągle wjeżdżają czarne fury z Misiami w garniakach i czarnych okularkach, do tego przyciemniane tylnie szyby, no KGB. Trochę czuję się jakbym grała w filmie szpiegowskim. :) W każdym razie warto kupić bilet i tam pójść.
Po spacerze jestem już mocno zmęczona ale idę jeszcze raz na plac Czerwony, a potem do parku Zaryadye, fajnie tam. Z tarasu widokowego super panorama, można dostrzec biały "Pałac Kultury".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz