Czas na zmianę regionu, tym razem będziemy próbowali dotrzeć do Kintamani.
Najpierw 20 minut drogi do portu, potem 2 godziny czekania na opóźnioną łódkę, 2 godziny przeprawy przez morze i 2 godziny w samochodzie z Panem, z którym byliśmy wcześniej umówieni. Na miejsce docieramy w okolicach 17.
Nocujemy w Tira Vilagna Suites & Spa, jest to kompleks składający się z wieloletnich domów przywiezionych z całego świata. Dla nas został przygotowany Joglo Tira Curik, dom wybudowany w 1913 r. w Desa Plejan, czyli środkowej Jawie. Właścicielem był Mbah Nukin, niestety nie udało mi się znaleźć więcej informacji o tym człowieku. Cała przestrzeń jest genialnie zorganizowana, chatki są oddalone od siebie, sprawiając wrażenie mieszkania w domku na drzewie. Do tego przeogromna przestrzeń, mnóstwo zieleni i balijskiego klimatu, takiego trochę innego, bardziej górskiego.
Jednak to co najważniejsze, do Kintamani przyjechaliśmy w bardzo konkretnym celu. Planujemy wejść na czynny wulkan Mt Butar, u którego podnóża znajduje się właśnie region Kintamani. Szukając informacji, jak zorganizować taką wyprawę, czytałam że można wyruszyć prosto z Ubud, jednak zależało mi, żeby przyjechać do samego źródła i tu zacząć przygodę.
Szybko okazuje się, że zorganizowanie wycieczki w Kintamani, nie jest wcale takie łatwe, w szczególności z dnia na dzień, o późnej godzinie i w trakcie, cały czas trwającego święta. Przy pomocy obsługi hotelu udaje nam się znaleźć przewodnika, bez którego na Mt Batur wchodzić nie można. Za całość (przewodnik + kierowca) płacimy 450 zł, wyruszamy spod hotelu o 3 w nocy, tak żeby znaleźć się na szczycie o wschodzie słońca. Alternatywna opcja to wyjazd ze wspomnianego wcześniej Ubud (można wystartować też z innych dużych miast), koszt wynosi 150 zł za osobę. Ruszacie autokarem większą grupą o 1:30, a całość od wyjazdu do powrotu zajmuje 10 godzin.
Czas się zrelaksować przed jutrem.
Biegnę na masaż, później szybka kolacja (restauracje są tutaj zamykane o 19:30 ze względu na mocny spadek temperatury po zachodzie słońca i rzeczywiście gdy tylko zajdzie słońce, od razu robi się lodowato, po raz pierwszy w ruch idą długie spodnie i bluza) i idziemy spać, a właściwie próbujemy zasnąć, bo emocji jest na tyle dużo, że mamy z tym zdecydowanie problem.
Do jutra!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz