Chwilę przed 10, pod mój hostel podjeżdża bus. Bus jest prawie pełny - chyba jestem jedną z ostatnich pasażerek. Ruszamy - kierunek wyspa Olchon. W pierwszej kolejności kierujemy się na dworzec autobusowy - ten dworzec, o którym pisałam wcześniej - na nim można kupić dużo tańsze bilety. Dosiada się tam jeszcze kilka osób, zapełniając busa do końca. Około pół godziny zajmuje kierowcy załatwianie formalności, w końcu zaczynamy trasę właściwą. Przede mną 300 km w drodze do miejscowości Chużyr.
Pierwszy odcinek trasy zajmuje 4 godziny. Jedziemy dużą, szeroką drogą. Wokół zmienia się otoczenie, roślinność staje się w bardziej stepowa. Po drodze mijamy mnóstwo zwierząt: dzikie konie, krowy wchodzące na środek ulicy. Bardzo, to jest urokliwe, malownicze. Po drodze robimy krótki postój w knajpce. Oczywiście boję się oddalić, nie wiem o której ruszamy dalej, więc łapię tylko jakąś bułkę, która okazuje przepyszna i siedzę przed knajpką wygrzewając się na słońcu.
Dalej trasa prowadzi nas na brzeg Bajkału. Dojeżdżamy do Ferry "MPC - Olkhon" no i zdębiałam. Nie pomyślałam, że skoro chcę się dostać na wyspę muszę pokonać wodę, a właściwie lód, bo Bajkał jest zamarznięty. To znaczy wiedziałam, bo rozmawiałam z hostelem, do którego jadę, pytając jak się do nich dostać i owszem dostałam informację, że będę płynąć łódką ale nie spodziewałam się, że tą łódką będzie poduszkowiec! Tak! Po-du-szko-wiec! Szok! To chyba jedna z najciekawszych rzeczy, jakie mnie tam spotkały (wejdźcie na fanpage na FB, tam jest filmik, jak to cudo działa). Za przejazd trzeba zapłacić 400 rubli, czyli ok. 20zł. Szczerze? Dałabym za to chyba każde pieniądze.
Podróż jest niesamowita, patrzę przez okno jak maszyna sunie, po masywnym, zamrożonym Bajkale. Obserwuję te niesamowite połacie zamarzniętego lodu. Miejscami, gdzie słońce ogrzewa jezioro, pojawia się woda. Kierowca zręcznie manewruje aby dobrze przejść z lodu na wodę. To jest jakaś bajka!
Po przedostaniu się na wyspę, czeka na nas drugi bus, który rozwozi wszystkich po hostelach. W którymś momencie kierowca się zatrzymuje i każe mi wysiadać, a tam słuchajcie niczego nie ma. Próbuję dopytać, gdzie ja mam iść, co robić dalej, pokazuje mi furtkę do bramy. Dobrze, jestem uratowana.
Tym razem wybrałam Guest House Otdykh na Baykale. Zarezerwowałam, jak się okazało na miejscu, nieduży domek. Za dwie noce zapłaciłam 3 240 rubli, czyli 190 zł. Próbuję się porozumieć, niestety nikt nie mówi po angielsku. Udało mi się ustalić, że wieczorem będzie ktoś kto zna język, tymczasem dostałam klucze do swojego domku.
Rzeczywiście, udało mi się później ustalić, że jest opcja wyżywienia. Śniadanie kosztuje 300 rubli (ok. 16 zł), obiadokolacja 350 rubli (18 zł). Początkowo decyduję się tylko na śniadania, mam nadzieję, że znajdę tu jakieś fajne knajpki albo przysmaki w lokalnych sklepach. No i przede wszystkim muszę w końcu spróbować tego omula wędzonego.
Dodatkowo, jest możliwość wykupienia wycieczek. Na północ wyspy za 1100 rubli (ok. 57 zł), w cenę wliczony jest lunch. Bądź na południe, tutaj cena wynosi 1300 rubli + 100 rubli za wstęp do Parku Narodowego (łącznie wychodzi ok. 73 zł). Decyduję się na pierwszą opcję, podobno jest dużo bardziej urokliwa. Ruszam jutro o 10 rano, całość ma zająć 6h. Jeśli mi się spodoba, kolejnego dnia pojadę na południe.
I teraz bardzo ważna informacja. Na wyspie nie ma bankomatów, więc koniecznie musicie zaopatrzyć się w gotówkę!
Zrzucam cały mandżur i ruszam oglądać Chużyr. Mimo zmęczenia, jestem zachwycona, grzeje piękne słońce, jest po prostu cudownie. Lecę oglądać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz