Kolejnego dnia rano biegnę na śniadanie. Nie odbiega zbytnio od poziomu wczorajszej kolacji. Wszystko jest tłuste albo słodkie albo jedno i drugie równocześnie. Trudno, najważniejsze, że można się najeść.
O 10 przyjeżdża auto. Nie wiem, czy to UAZ, czy marszrutka, czy jeszcze coś innego ale jest obłędne.
Ruszamy. Jedziemy na północ wyspy. Podróż, jest niesamowicie urokliwa, chociaż trzeba przyznać, bardzo niewygodna. W aucie tak rzuca, że chwila nieuwagi i można przyrżnąć głową w sufit, serio przydałby się kask. Podróżujemy od punktu do punktu, zatrzymujemy się w wybranych miejscach, spacerujemy nad Bajkałem, podziwiamy. Co ja będę dalej pisała, niech zdjęcia mówią same za siebie.
Chwilę rozmawiam z chłopakami. Mówią, że jutro wybierają się na południe wyspy. Zastanawiam się czy pojechać z nimi. W sumie jestem już zdecydowana. Pokazuję im bilety, dzięki którym dostałam się na wyspę. I tutaj się zdziwiłam, bo okazuje się, że bilet powrotny jest na jutro, a nie na pojutrze. Do tego na 10 rano. W sumie pokrywa to się z rezerwacją noclegu. Coś się pogubiłam z tymi terminami. Jutro muszę wracać, a strasznie nie chę.
Na zewnątrz robi się ciemno, szybko to wszystko zleciało. Nagle na stołówkę wparowuje typ. Typ jest pijany jak bela, trzyma w ręce niedokończoną butelkę wódki, zatacza się. Po chwili rozpoznaje mnie. Jechaliśmy razem busem, to właśnie z nim i jego dziewczyną rozmawiałam przy Szamance. Bełkocze, że mnie szukał.
Chłopaki, są przerażeni, właścicielka z córką chowają się za barem. Starszy Pan, który pomaga w dbaniu o ośrodek, wie że coś musi zrobić ale też nie czuje się pewnie. Typ się do nas przysiada, nie daje się wyprosić. Chłopaki, dżentelmeńsko na pytania skąd się znamy, odpowiadają że razem studiujemy na Erasmusie, biorą mnie w swoją opiekę. Dla mnie sytuacja jest nieprzyjemna ale z drugiej strony wiem, że nie jestem sama.
Do typa wydzwania dziewczyna, namawiamy, żeby odebrał, nic to nie dają. Bełkocze, że to nie jego dziewczyna i w ogóle ma ją w nosie. Za cholerę nie chce się ruszyć. W końcu Chłopakom, wraz ze starszym Panem udaje się wyprosić typa. Chłopaki odprowadzają mnie do pokoju. Z lekkim strachem zamykam się od środka. No bo kurczę, prawda jest taka, że teren ośrodka jest duży, na zewnątrz ciemno, nic nie widać, skąd ja mam wiedzieć, że on wyszedł za bramę? I czy ta brama została zamknięta? Dobrze, może moje lęki są na wyrost ale ja po prostu boję się takich sytuacji.
Staram się uspokoić, biorę książkę, próbuję czytać. Jednak są rzeczy, z którymi nie da się wygrać - muszę zrobić siku i wiem, że nie wytrzymam do rana, a toaleta jest na zewnątrz. Prawda jest taka, że nawet gdyby nie potencjalnie grasujący typ i tak bałabym się wyjść po ciemku. Nawet w domu, boję się pójść na siku w nocy, a co dopiero w takich warunkach. Kalkuluję, myślę co zrobić. No nie ma opcji, nie wytrzymam ale też nie wyjdę na zewnątrz.
Pamiętacie jak pisałam, że zawsze warto mieć ze sobą plastikowy pojemnik na jedzenie? Jejku jakie to upokarzające, no ale się przydał.
Nawet nie wiem do kogo o tym piszę ale jestem pewna że każda dziewczyna, która to czyta, chociaż raz przeżyła sytuację, w której bała się faceta. Naprawdę, ja dopiero teraz rozumiem ile razy wracając wieczorem, czy w nocy, podbiegałam kawałek, bo się bałam albo udawałam że rozmawiam z kimś przez telefon dla swojego bezpieczeństwa. Kurwa, to jest chore! Sikanie w rogu domku, do pojemnika na jedzenie, też jest chore. Nie wiem, co mogę powiedzieć, dziewczyny zawsze w takich sytuacjach proście o pomoc. Zawsze! Chłopaki, jeśli widzicie że coś się dzieje postarajcie się zapewnić dziewczynie bezpieczeństwo, tak jak te chłopaki z Francji pomogły mi.
Zasypiam ok. 3 i cieszę się, że jutro wyjeżdżam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz