Dojeżdżam na dworzec, mam jeszcze spory zapas czasu i pusty brzuch, wstępuję do knajpki, zostało mi trochę rubli, chcę je wydać przed opuszczeniem Rosji. Knajpka, jak to dworcowa knajpka. Biorę naleśnika, okazuje się, że to taki suchy naleśnik podawany z skondensowanym mlekiem, ma to urok, to idealne podsumowanie i pożegnanie Rosji. Z jednej strony cieszę się na nowe, z drugiej po prawie dwóch tygodnia, po prostu żal wyjeżdżać.
Czas szybko mija, idę na pociąg. Oczywiście upewniam się milion razy, czy ten to ten. Wsiadam. Okazuje się, że mam miejsce w przedziale czteroosobowym, nie wiem czy na tej linii jest możliwość podróżowania Plackartą i znowu z jednej strony bym chciała, z drugiej nie. Przede mną 22,5h jazdy. Jestem wykończona, mam zamiar cały ale to cały ten czas po prostu przespać. Układam się wygodnie, a tu nagle za oknami takie widoki ale taaaaakkkkiiieeeee! Przez 2-3h jadę brzegiem Bajkału, oczu nie mogę oderwać. Patrzę przez okno, zastanawiam się czy widzę stąd wyspę Olchon, na której byłam. To jest przepiękne, a do tego mogę sobie wyobrażać, że jestem główną bohaterką teledysku piosenki o podróżach. Tak mija ten czas. Patrzę, śpię, patrzę, czytam, patrzę, odpoczywam, patrzę.
W okolicach granicy, pociąg ma dwie dłuższe przerwy. Pierwszą w miejscowości Nauszki (110 min) i drugą w Suche-Bator (105 min), w międzyczasie odbywa się kontrola paszportowa, oglądanie pociągu, sprawdzanie wszystkich kwitów wjazdowych. Po północy wszystko się uspakaja, jedziemy dalej.
O 6:50 dojeżdżam do Ułan Bator. Moja pierwsza misja to kupić bilet do Pekinu. No i teraz tak, do Pekinu możecie dojechać na różne sposoby, oczywiście najprostszym i najdroższym sposobem jest wybór pociągu bezpośredniego. O pozostałych połączeniach nie będę pisała dokładnie, w szczególności, że swój research robiłam prawie 3 lata temu, jednak gdybyście chcieli próbować warto popatrzeć na połączenia: Ułan Bator - Dzamyn Ude (pociąg), Dzamyn Ude - Erlyan (pociąg), Erlyan - Pekin (autobus). Jest to duża różnica w cenie, jednak trzeba się liczyć z dłuższą podróżą, nocą spędzoną na dworcu (co do którego nie miałam pewności czy jest zadaszony, a jestem na Syberii i jest marzec) i zapewne innymi komplikacjami.
Idę po swój bilet ale co się okazuje? Jest za wcześniej - kasa zamknięta. Bardzo ale to bardzo mi to nie pasuje. Mimo innych planów na początku tej podróży, ze względu na połączenia w Ułan Bator mogę spędzić tylko jeden dzień. Konieczność powrotu na dworzec, to po pierwsze strata czasu, a po drugie dodatkowe kilometry w nogach. Trudno, tak jest nic z tym nie zrobię.
Do hostelu mam 2,5 km, nie jest to dużo, jednak uwierzcie, z ogromnym plecakiem, w cholernym zimnie, idąc między jakimiś blokowiskami w Mongolii (!), droga się dłuży. Zauważam kanjpko-bar obiecujący ciepłą zupę, do tego zupę taką azjatycką, kocham jeść azjatyckie na śniadanie, w szczególności gdy zimno i brzuszek bolący. Zupę dostałam, do tego za jakieś bardzo małe pieniądze, jednak miejsce samo w sobie nie było szalenie porywające. Wyglądało, to jak coś między miejscem do którego wszyscy schodzą się o poranku, prosto z barów raczej tych podrzędnych, żeby sobie ulżyć o poranku, z drugiej jakby to była noclegownia dla tręndowatych. Klimat nie za bardzo, chociaż czym ja się różnię. Jem i idę dalej. Wszystko „dalej”, wygląda tak jak w tej knajpie.
Mój hostel, to tak naprawdę przerobione mieszkanie w starym blokowisku. Po tym co widziałam, mam wątpliwości wchodząc w dziwne podwórko, a później na jeszcze dziwniejszą klatkę schodową - co zrobić.
W hostelu pytam czy mogę zameldować się wcześniej, przemiły Pan mówi że za chwilę przygotuje mi pokój, a w międzyczasie zaprasza mnie do kuchni na kawę. Mój wybór padł tym razem na Ulanbaatar Khongor Guest House, za noc w pokoju jednoosobowym zapłaciłam 52 zł. Po miłym powitaniu wzbogaconym o znalezienie zębów wielbłąda w kuchni, okazało się, że pokój nie jest najwyższego standardu, nie domyka się okno, w pokoju strasznie zimno. Do tego łazienka i prysznic nie są tak często sprzątane jak to było w Rosji. Nie są to wymarzone warunki ale z drugiej strony nie mam na co narzekać za te 50 zł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz