Etykiety

piątek, 15 października 2021

KOLEJ TRANSSYBERYJSKA | w drodze do Ułan Bator i trochę Ułan Bator dzień 13/14


Wstaję z samego rana. Mój pociąg odjeżdża o 8:20, oczywiście zestresowana wsiadaniem do czegokolwiek, na dworcu muszę być wcześniej. Szczerze, to nie pamiętam w jaki sposób dostałam się na dworzec. No za cholerę, nie mogę sobie przypomnieć. Autobusem raczej nie, na piechotę za daleko, możliwe że pojechałam taksówką ale jak ja to załatwiłam? No nie mam pojęcia.

Dojeżdżam na dworzec, mam jeszcze spory zapas czasu i pusty brzuch, wstępuję do knajpki, zostało mi trochę rubli, chcę je wydać przed opuszczeniem Rosji. Knajpka, jak to dworcowa knajpka. Biorę naleśnika, okazuje się, że to taki suchy naleśnik podawany z skondensowanym mlekiem, ma to urok, to idealne podsumowanie i pożegnanie Rosji. Z jednej strony cieszę się na nowe, z drugiej po prawie dwóch tygodnia, po prostu żal wyjeżdżać.



Czas szybko mija, idę na pociąg. Oczywiście upewniam się milion razy, czy ten to ten. Wsiadam. Okazuje się, że mam miejsce w przedziale czteroosobowym, nie wiem czy na tej linii jest możliwość podróżowania Plackartą i znowu z jednej strony bym chciała, z drugiej nie. Przede mną 22,5h jazdy. Jestem wykończona, mam zamiar cały ale to cały ten czas po prostu przespać. Układam się wygodnie, a tu nagle za oknami takie widoki ale taaaaakkkkiiieeeee! Przez 2-3h jadę brzegiem Bajkału, oczu nie mogę oderwać. Patrzę przez okno, zastanawiam się czy widzę stąd wyspę Olchon, na której byłam. To jest przepiękne, a do tego mogę sobie wyobrażać, że jestem główną bohaterką teledysku piosenki o podróżach. Tak mija ten czas. Patrzę, śpię, patrzę, czytam, patrzę, odpoczywam, patrzę. 



W okolicach granicy, pociąg ma dwie dłuższe przerwy. Pierwszą w miejscowości Nauszki (110 min) i drugą w Suche-Bator (105 min), w międzyczasie odbywa się kontrola paszportowa, oglądanie pociągu, sprawdzanie wszystkich kwitów wjazdowych. Po północy wszystko się uspakaja, jedziemy dalej.


O 6:50 dojeżdżam do Ułan Bator. Moja pierwsza misja to kupić bilet do Pekinu. No i teraz tak, do Pekinu możecie dojechać na różne sposoby, oczywiście najprostszym i najdroższym sposobem jest wybór pociągu bezpośredniego. O pozostałych połączeniach nie będę pisała dokładnie, w szczególności, że swój research robiłam prawie 3 lata temu, jednak gdybyście chcieli próbować warto popatrzeć na połączenia: Ułan Bator - Dzamyn Ude (pociąg), Dzamyn Ude - Erlyan (pociąg), Erlyan - Pekin (autobus). Jest to duża różnica w cenie, jednak trzeba się liczyć z dłuższą podróżą, nocą spędzoną na dworcu (co do którego nie miałam pewności czy jest zadaszony, a jestem na Syberii i jest marzec) i zapewne innymi komplikacjami. 


Idę po swój bilet ale co się okazuje? Jest za wcześniej - kasa zamknięta. Bardzo ale to bardzo mi to nie pasuje. Mimo innych planów na początku tej podróży, ze względu na połączenia w Ułan Bator mogę spędzić tylko jeden dzień. Konieczność powrotu na dworzec, to po pierwsze strata czasu, a po drugie dodatkowe kilometry w nogach. Trudno, tak jest nic z tym nie zrobię.


Do hostelu mam 2,5 km, nie jest to dużo, jednak uwierzcie, z ogromnym plecakiem, w cholernym zimnie, idąc między jakimiś blokowiskami w Mongolii (!), droga się dłuży. Zauważam kanjpko-bar obiecujący ciepłą zupę, do tego zupę taką azjatycką, kocham jeść azjatyckie na śniadanie, w szczególności gdy zimno i brzuszek bolący. Zupę dostałam, do tego za jakieś bardzo małe pieniądze, jednak miejsce samo w sobie nie było szalenie porywające. Wyglądało, to jak coś między miejscem do którego wszyscy schodzą się o poranku, prosto z barów raczej tych podrzędnych, żeby sobie ulżyć o poranku, z drugiej jakby to była noclegownia dla tręndowatych. Klimat nie za bardzo, chociaż czym ja się różnię. Jem i idę dalej. Wszystko „dalej”, wygląda tak jak w tej knajpie. 



Mój hostel, to tak naprawdę przerobione mieszkanie w starym blokowisku. Po tym co widziałam, mam wątpliwości wchodząc w dziwne podwórko, a później na jeszcze dziwniejszą klatkę schodową - co zrobić.


W hostelu pytam czy mogę zameldować się wcześniej, przemiły Pan mówi że za chwilę przygotuje mi pokój, a w międzyczasie zaprasza mnie do kuchni na kawę. Mój wybór padł tym razem na Ulanbaatar Khongor Guest House, za noc w pokoju jednoosobowym zapłaciłam 52 zł. Po miłym powitaniu wzbogaconym o znalezienie zębów wielbłąda w kuchni, okazało się, że pokój nie jest najwyższego standardu, nie domyka się okno, w pokoju strasznie zimno. Do tego łazienka i prysznic nie są tak często sprzątane jak to było w Rosji. Nie są to wymarzone warunki ale z drugiej strony nie mam na co narzekać za te 50 zł.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz