Wsiadam, słuchajcie w końcu wsiadam do tej cudnej kolei. Przede mną 3 dni w pociągu - kierunek Irkuck!
Przy wejściu Prowadnicy sprawdzają bilet i paszport, zabierają bilet (oddadzą mi go dopiero gdy będę wysiadała, to chyba taki system kontroli, kto jest na pokładzie, kiedy ma wysiąść, itd.), wpuszczają mnie. I wiecie chciałam zacząć od tego, kim są Prowadnicy, jakie zasady panują w pociągu i tak dalej i tak dalej aleeeee nieeee. Jest jedna niesamowita rzecz, która dzieje się gdy pociąg rusza i o niej muszę opowiedzieć w pierwszej kolejności.
Na dworcu są przeróżni ludzie. Są żołnierze ubrani w mundury, są kobiety ubrane w garsonki, Panowie w jeansach z zarzuconą czarną skórą. W ogóle to mam ogromne szczęście, bo jadę w okresie w którym kompletnie nie ma turystów, sami tutejsi. No każdy inny, każdy bardzo różny. W każdym razie, gdy pociąg rusza, nagle zaczynają się masowe ruchy, grzebanie w torbach, wycieczki do łazienki. O co w tym chodzi? Wszyscy ale to wszyscy przebierają się. Mundury, garsonki, jeansy z czarną skórą, lądują na półce złożone w kosteczce, a w ich miejsce pojawiają się dresy, dresiki, getry, wyciągnięte koszulki, bluzy i koniecznie klapki założone na gołą stopę. Wiecie stylówka jak podczas oglądania Martyny Wojciechowskiej w niedzielny poranek. Albo jeszcze inaczej to jest to, jak wracacie z pracy, wpadacie do domu i biegniecie do łazienki po godzinnej podróży metrem. Po drodze zrzucacie z siebie te jeansy co piły w brzuchu przez cały dzień, tę koszulę co miała przepuszczać 100% powietrza, a daje uczucie jakbyście spędzili dzień w foliowym worku, ten stanik co wrzął się już prawie w same żebra. To jest ta ulga, to jest ta zmiana.
W pociągu robi się jak w domu. To tak jakby w Twoim salonie nagle znalazło się ponad 50 osób leżących przed telewizorem, czytających gazetę, rozwiązujących sudoku, popijających herbatkę. Oczu od tego nie mogę oderwać. Ukradkiem wciągam na siebie dresik.
A tak na marginesie, to wyobrażacie sobie dzień w którym będzie trzeba zastąpić pandemiczny dresik, jeansami, koszulami, garniturami? Spocona jestem na samą myśl. Serio, zaczęłam ostatnio przeszukiwać internet pod hasłem "eleganckie dresy", nie wiem czego szukałam, chyba takich z kantem. Gdybyście znaleźli, dajcie znać.
No dobrze to wracając do początku - Prowadnicy. To osoby, które zajmują się porządkiem w pociągu. Przeważnie są to Panie o bardzo surowych minach. Moim wagonem zajmują się kobieta i mężczyzna. Prowadnicy pilnują, żeby do pociągu nie wsiadł nikt, kto do tego nie jest uprawniony, żeby pociąg odjechał na czas z każdego postoju (słuchajcie to jest niesamowite, jechałam tym pociągiem przez 3 dni i na każdej stacji zatrzymywał się co do minuty zgodnie z rozkładem jazdy, co do minuty!). Dbają o czystość, codziennie rano Prowadnica jedzie na mopie przez cały wagon, każe podnosić klapki, nogi i plecaki z ziemi, dokładnie wszystko sprząta. Dodatkowo co kilka godzin biega do łazienki, pilnując czystości. Prowadnicy szczególnie mają oko na osoby, które mogą potrzebować pomocy, jak starutka babinka, która później się do mnie dosiądzie, mówią kiedy ma wysiąść, rozmawiają z jej córką przez telefon informując gdzie jest mama, pomagają z bagażem (chociaż tutaj wszyscy pomagają z bagażem). Na mnie też mają oko. Prowadnicy prowadzą mały sklepik w którym można kupić zupki chińskie, przekąski, pamiątki z pociągu.
Oooo, to jest super ciekawe, możesz od Prowadników wypożyczyć szklankę. Nie byle jaką szklankę, tylko taką wiecie w srebrnym koszyczku. Mnóstwo osób korzysta z tej opcji. Gdybym miała określić kolej transsyberyjską jednym dźwiękiem, to byłoby właśnie to. Non stop, przez cały dzień, przez całą noc dźwięk tych szklanek obijającej się o te srebrne koszyczki z dodatkowymi brzdęknięciami łyżeczki. Kocham ten dźwięk.
Jest mnóstwo legend na temat Prowadników (a głównie Prowadnic), o ich surowości, o tym jak można dostać przez łeb mokrym mopem, gdy zachlapiesz podłogę w łazience. A co więcej gdy ją zachlapiesz, to Prowadnica wręczy Ci tego mopa i każe sprzątać cały wagon. Na pewno jest w nich sporo prawdy, natomiast Prowadnicy to przede wszystkim ludzie, którzy dbają o Twoje bezpieczeństwo z przebijającym się uśmiechem spod surowej miny.
Prawda jest taka, że okazji do interwencji nie mają dużo. Okres wielkich imprez w kolei transsyberyjskiej skończył się już jakiś czas temu. Wiedziałam o tym już przed wyjazdem, jednak miałam lekką nadzieję, że spełnię swoje wyobrażenie o kolei. Wiecie kury biegające po całym wagonie, w nocy znoszące jajka, z których Sasza ze złotym zębem, o poranku robi sobie napój na kaca. Nawet, na wszelki wypadek, kupiłam pół litra wódki, gdyby jednak przyszło się z kimś bratać. No nie, to już nie to, chociaż na upartego gdybym poszukała... Jakieś małe grupki się formowały. No nie, to już nie ten klimat. Jest czysto, spokojnie, są gniazdka, jest automat gaszący światła o 22 ogłaszający ciszę nocną. Pełna cywilizacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz