Etykiety

niedziela, 15 lutego 2015

I Walentynkowy Bieg Parami w Młochowie


Wybór nie był prosty, Walentynkowych biegów naroiło się od cholery do tego z każdym dniem przybywało coraz więcej. W pierwszej kolejności mój wybór padł na Walentynki w Skaryszaku ale wkurzyłam się na nich. Ciężko było się zapisać tzn. muszą być zapisane 2 osoby, a formularz jest dla jednej. Najpierw zapisałam się w ten sposób, potem próbowałam się zapisać jako drużyna, dostałam potwierdzenie zapisu ale przez 2 tygodnie nie pojawiłam się na liście. Ponadto 40zł od osoby za start. Minął termin zapisów z obniżoną opłatą nic się nie zmieniło, więc wybrałam inny bieg ale jaki nie do końca wiedziałam. Na stronie z kalendarzem biegowym były dwa biegi jeden z Młochowie (4 km) drugi w Grodzisku (5 km). Wybierając jeden i drugi przekierowanie jest na tę samą stronę. Ok wybieram opcję, żeby się zapisać i pojawia się formularz do 5 km w Grodzisku, wpisuję sobie spokojnie dane sialalala i pokazuje mi, że zapisałam się na bieg w Młochowie 4 km. Pojechaliśmy do Młochowa.

Pojechaliśmy wcześniej, żeby odebrać pakiety (klick) okazało się, że dużo za wcześnie bałam się kolejek a tam żywej duszy nie było. No to żeby nie siedzieć w samochodzie bez sensu pojechalismy na stację na kawę i zapiekankę. Hehe, oczywiście przed wyjściem zrobiłam nam zdrowe śniadanie biegacza - bułeczka z miodem, bo lekko i dużo energii no ale trudno i tak zagryźliśmy zapieksem. Wypili, pojedli i wrócili.


Przebraliśmy się, czas na rozgrzewkę. Trochę pomachałam kończynami, Marcel rozgrzewka - nie, bo się zmęczy. Próbuję zrobić lekki truchcik, a tu zonk! Nie mogę! 3 kroki i ból tak silny, że nie jestem w stanie zrobić żadnego następnego. No to rozgrzewam dalej to kolano, powtarzam i to samo. Rozgrzewam dalej, powtarzam próbę truchtu, ani kroku dalej. No to pięknie - nie pobiegniemy. Walczyłam dalej z tym kolanem, wystrzeliło, ruszyliśmy. Chyba emocje wzięły górę bo kolano jakby zaczęło lepiej współpracować.

Trasa przepiękna i bardzo dobrze oznaczona, tu drzewka, tam alejki, tu nagle piękny staw, no pięknie. Dwa kółka po parku. Na mecie muzyka, gratulacje, medal, była moc!!!

Co do organizatora miałam wątpliwości, które spotęgowały się gdy zobaczyłam jak wykonany jest numer startowy i tę jedną nieszczęsną butelkę wody ale i tak było super!

Aaaa, najważniejsze, nasz numer startowy to "69"..., w Walentynki..., if ju noł ło aj min :D :D :D.


Na starcie spotkaliśmy znajome Walentynki, strasznie miło. :) 


Biegliśmy związani wstążeczką - fajowoooo!!!


Pobiegliśmy jak dzicy, Marcelucha mnie zaskoczył czas 7:04 :D








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz