Na drugą edycję On the Run nie udało mi się zapisać. Miejsca rozeszły się podobno w ciągu godziny, w związku z tym, że ruszyły w środku tygodnia o 12, każda osoba normalnie pracująca nie miała nawet szans żeby stanąć w walce o pakiet startowy. Nie mniej PGE zrobiło kilka konkursów, w części wygrywali wszyscy, którzy w ogóle wzięli udział więc udało mi się zdobyć dwa pakiety startowe o czym pisałam już tutaj (klick).
Bieg znowu super zorganizowany. Różnice między pierwszą edycją, a drugą? Wydaje mi się, że lepiej oświetlona, a właściwie doświetlona trasa. Ponadto posiłek regeneracyjny, którego wcześniej nie było, chyba przygotowany przez Belveder. Makaron, a nie klasyczna grochówka, bardzo fajnie. :) Medale mimo obaw inne niż z pierwszej edycji i do tego z datą. :)
Minusy? Wcześniej bardzo mi się podobało to, że po przybiegnięciu na metę od razu dostałam koc, napój, medal. Tym razem musiałam stanąć w kolejce do namiotu, w międzyczasie dostałam medal do ręki, a nie na szyję od nadętej hostessy. Szczegóły na prawdę szczegóły, całość znowu genialna, świetnie zorganizowana, na bogato. Czekam z utęsknieniem na kolejną edycję!
twardziele
OdpowiedzUsuń