Oooo, tak! Tego mi było trzeba!
Początek z
betonowymi nogami, po 3km coraz lepiej i z każdym kilometrem coraz
cudowniej. Na chyba siódmym kilometrze gdy już nie miałam zupełnie siły
dostałam ataku endorfinowego. Zaczęłam się szczerzyć jak głupia i
szczerzyłam przez kolejne 2 kilometry. Momentami nawet miałam ataki
śmiechu, taki trochę zespół Touretta tylko bez przeklinania. No ogólnie fantastycznie!
Jaram
się, jaram się, jaram się bo coraz częściej jestem na granicy 7min/km,
dzisiaj 7min:01s zabrakło 21s do złamania siódemki (sic!)! Może
postanowienie marcowe o tym, że każdy bieg ma być poniżej 7min/s nie do
końca będzie dotrzymane ale jest postęp i to całkiem fajny, więc jaram
się, jaram się, jaram się!
Do zaplanowanej stówy
brakuje mi już tylko 10km, więc coś czuje, że w kwietniu będę biegała z
TomTomem. :D No i chyba w kwietniu rozpoczynam mój morderczy plan
treningowy pod tytułem 10km poniżej 60min ale o tym później.
Buźka! Make love not war! ;) if ju noł ło aj min :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz